dr n. med. Zbigniew Martyka: „Wcześniej czy później prawie każdy z nas spotka się z tym wirusem, tylko większość tego nawet nie zauważy”

0

Dr Martyka jest jednym z tych naukowców, którzy uważają, że nie mamy do czynienia z żadną pandemią. Pytany, dlaczego warto słuchać poglądów mniejszości, podzielającej jego zdanie, stwierdza, że większość pomija „fakty dotyczące ilości zachorowań, zgonów, ciężkości przebiegu w porównaniu z innymi chorobami, a przede wszystkim z prawdziwymi epidemiami, które dziesiątkowały ludzi”. – Nie chcę powtarzać utartego sloganu mówiącego o tym, które ryby płyną z prądem, a które są w stanie płynąć pod prąd. Zamiast tego chciałbym przytoczyć powiedzenie z książki Waldemara Łysiaka. Żeby nie wypowiadać mocnych słów, to powiem trochę łagodniej: „Jedzmy to, co muchy. Przecież miliony much nie mogą się mylić” – zaznacza.

„Co roku umiera z głodu około 11 milionów dzieci poniżej 5. roku życia, to znaczy 30 tys. małych dzieci dziennie. W ciągu zaledwie dwóch tygodni umrze tych małych dzieci tyle, co na całym świecie zmarło dotychczas z powodu określanego jako COVID-19” – mówi w rozmowie z „Super Expressem” ( dn. 15 czerwca 2020 r.) dr n. med. Zbigniew Martyka, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego w Szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej.

Rozmówca „Super Expressu” przytacza również oficjalne dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny dotyczące ilości zachorowań na grypę na przełomie lat od 2015/16 do 2019/20 roku.

Zbigniew Martyka: „Proszę zwrócić uwagę, że zachorowalność na grypę gwałtownie i niewytłumaczalnie spadła dokładnie w momencie wybuchu paniki z powodu zagrożenia koronawirusem. We wszystkich latach krzywe zachorowań na grypę niemal się pokrywają. Ale od marca 2020 krzywa ta gwałtownie spada w trudny do wytłumaczenia sposób. Tak, jakby ludzie przestawali zapadać na grypę lub… zamiast rozpoznawanej dotychczas grypy zaczęto rozpoznawać inną infekcję – COVID-19 – zauważa i twierdzi, że mogą być na to dwa wytłumaczenia; Albo w ubiegłych latach były także infekcje wywołane wirusami z grupy „korona”, te wirusy przecież atakują nas już od dziesiątków lat. Tylko nikt wówczas nie robił z tego problemu. Albo teraz pacjentów, wykazujących typowe objawy grypowe, bada się pod kątem koronawirusa i stwierdza się jego obecność w badaniach, których dokładność jest niejednokrotnie podważana i zamiast grypy rozpoznaje się zakażenie COVID-19 – tłumaczy.

W wywiadzie dla RDN, pod koniec maja, Zbigniew Martyka powiedział: „w mediach poddaje się bezwzględną liczbę zachorowań i zgonów, a nie mówi się, że to nawet nie kilka procent ludności tylko cząstki promila. Równie dobrze można byłoby podawać w codziennych wiadomościach, ile osób zginęło w wypadkach komunikacyjnych a ponieważ zginęło około 7 razy więcej, więc te liczby wzbudzałyby jeszcze większy strach. Tak więc przekazuje się wiadomości w ten sposób, by wzbudzać lęk, strach, a to prowadzi do paniki”.

W jakim celu wzbudza sie nieuzasadniony lęk?
Zbigniew Martyka: „Sam się nad tym zastanawiam. Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Co do cytowania moich wypowiedzi w mediach elektronicznych, to nie wiem, kto i ile razy to czyta lub powiela. Ja mówię to, o czym wiem, że jest prawdą. Natomiast wiem, że uspokojenie ludzi, zmniejszenie strachu, lęku, niekiedy wręcz paniki, służy ogólnie pojętemu dobru. Ludzie spanikowani stają się agresywni. Znam przykłady, gdy pracownicy służby zdrowia są traktowani jak persona non grata, bo nawet jeśli nie mają bezpośredniego kontaktu z osobami zakażonymi, to na wszelki wypadek i tak są uważani za „podejrzanych”. Można o tym przeczytać również w ostatniej „Gazecie Lekarskiej”. A więc także właśnie w obronie lekarzy, pielęgniarek, ratowników, staram się uspokajać, tonować negatywne emocje.”

Mamy 350 tys. zmarłych w świecie z powodu koronawirusa…
Zbigniew Martyka: „Każda śmierć jest tragedią. Ale, niestety, ludzie umierali i będą umierać z różnych przyczyn. Każdego dnia odchodzi z tego świata 150-200 tys. osób. Co roku umiera z głodu około 11 milionów dzieci poniżej 5. roku życia, to znaczy 30 tys. małych dzieci dziennie! W ciągu zaledwie dwóch tygodni umrze tych małych dzieci tyle, co na całym świecie zmarło dotychczas z powodu określanego jako COVID-19. A do tego dochodzą zgony z głodu u starszych dzieci, osób dorosłych. Co jest dla Pana bardziej frapujące? Jeśliby Panu naprawdę zależało na ratowaniu życia ludzkiego i gdyby to od Pana zależało, to gdzie skierowałby Pan działania, aby zmniejszyć śmiertelność?” 

Podstawą skutecznej walki z każdą chorobą jest odporność organizmu.
Zbigniew Martyka: „To jest podstawa, żeby dbać o odporność organizmu. Od kilkudziesięciu lat następuje degradacja środowiska. W miarę, jak spada zawartość mikroelementów w glebie, a tym samym w roślinach, rośnie krzywa śmiertelności z powodu chorób cywilizacyjnych. Jeśli przykładowo mamy w organizmie deficyt mikroelementów, to upośledzone są liczne funkcje, wiele enzymów komórkowych nie funkcjonuje prawidłowo, pogarsza się metabolizm. To prowadzi do całego szeregu chorób, oczywiście dotyczy to także układu odpornościowego. Takie wnioski wynikały z badań wykonywanych już kilkadziesiąt lat temu, opisywanych w prestiżowych czasopismach medycznych, a przecież sytuacja się nie poprawia. Odwrotnie – jest pod tym względem coraz gorzej. Są też inne czynniki działające fatalnie na funkcje organizmu, na wzrost zachorowań, nie tylko brak mikroelementów i witamin, ale nie da się tego w kilku zdaniach przedstawić. To rozległy temat”.

Psychoza strachu przed koronawirusem powstrzymuje ludzi pójściem do szpitala do szpitala lub wezwaniem pogotowia, bo wirus czyha. Zaniedbane dzisiaj choroby przewlekłe to bomba z opóźnionym zapłonem? Zbigniew Martyka: „To pytanie do socjologów, ekonomistów, psychologów, psychiatrów. Oni wytłumaczą, dlaczego podjęte działania typu lockdown przyczynią się do większej ilości zgonów w przyszłości niż sama infekcja koronawirusowa.

Będzie druga fala epidemii?
Zbigniew Martyka: „Jeśli infekcja tego konkretnego typu koronawirusa powstała i rozprzestrzeniła się spontanicznie, to nie można przewidzieć, co będzie później. W przeszłości świat był dotknięty niejedną prawdziwą i poważną epidemią, która dziesiątkowała ludzi, nie taką, w której zmarły setne części promila ludności. Wszystko wcześniej czy później wracało do normy. Nawet wtedy, kiedy nie było leków, szczepionek. Przewidywać dokładnie można byłoby wówczas, gdyby to było działanie sterowane, a w chwili obecnej nic mi nie wiadomo na ten temat. Może ktoś ma takie informacje z dobrze poinformowanych źródeł? Ja ich nie mam. Dodatkowo, wirus ten ulega dość szybko mutacjom. Tak więc, jeśli za kilka tygodni, kilka miesięcy, pojawiłyby się nowe zachorowania, to byłyby spowodowane wirusem o innej budowie antygenowej. A więc nie musiałby być to ta sama choroba”.

om

Fot. Arch.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj