Historia pewnego kota, czyli rzecz o uchodźcach wojennych z Ukrainy!

0

Wiele osób zapewne pamięta historię jaka wydarzyła się w 2021 r. na granicy polsko-białoruskiej podczas jednej z prób nielegalnego jej przekroczenia. Uwagę mediów zwrócili wówczas rzekomi uchodźcy wojenni z Syrii, który próbowali przekroczyć granicę razem ze swoim kotem. Kot ten miał być elementem narracji pokazującym „bezlitosność” obrońców strzegących Unii Europejskiej w obliczu ewidentnego zagrożenia przygotowanego przez rosyjskie i białoruskie służby.

Należy zadać pytanie skąd na terenie Białorusi wziął się kot, z którym uciekali syryjscy uchodźcy. Pytanie to jest szczególnie zasadne w kontekście sposobu w jaki znaleźli się oni na terenie Białorusi. Wiadomym jest, że reżim Łukaszenki za odpowiednią opłatę przywoził ich samolotami na swoje terytorium, a następnie pomagał dostać się na granicę z Polską. Według relacji Białorusinów wszędzie można było znaleźć ulotki w języku arabskim informujące jak dostać się na granicę. W terenie nadgranicznym, jak zrelacjonowała nam jedna z białoruskich rodzin, strach było się pokazać. Osoby posiadające dacze na tym terenie po stronie białoruskiej spisały swoje posiadłości na straty, widząc liczne grupy młodych, silnych mężczyzn rzekomo uciekających przed wojną. Taką narrację przerzutu przez granicę różnego rodzaju grup, niejednokrotnie o charakterze dywersyjnym, próbował narzucić światu reżim Łukaszenki i wspierający go bratni reżim putinowski.

Klasztorne pomieszczenia i korytarze wypełniły się radośnie bawiącymi się dziećmi, które tutaj mają szansę zapomnieć o tragedii wojny toczącej się na Ukrainie.

W zupełnej opozycji do powyższego obrazu pozostają historie prawdziwych uchodźców wojennych z terenów objętych wojną na Ukrainie. Mieliśmy możliwość odwiedzenia jednego z punktów pomocy dla Ukraińców, który został zlokalizowany w Klasztorze Mniszek Benedyktynek w Staniątkach. Ku naszemu zdziwieniu, w miejscu tym schronienie znalazł również kot. Jednak w tym przypadku nie zauważyliśmy kolejki mediów chcących opisać jego wojenną historię. Ten kot jest rzeczywiście uchodźcą z Ukrainy objętej wojną i do Staniątek dotarł razem z kochającą go rodziną złożoną z babci, mamy i dwóch córek, gdyż mężczyźni pozostali na Ukrainie, aby walczyć za swoją ojczyznę. Kot nie jest jedynym uchodźcą na terenie klasztoru, gdyż wśród naszych „braci mniejszych” znalazło się również miejsce dla pieska, białego szczurka i chomika. Takie jest oblicze rzeczywistego uchodźctwa, które nie pozostawia swoich „kudłatych członków rodziny” na niechybną śmierć z rąk oprawców spod znaku „gieorgijewskoj lenty” (wstążka Orderu Św. Jerzego – w Rosji symbol męstwa i odwagi) – nie mających nic wspólnego z rycerskością, do której się odwołują.

Spośród blisko 115 osób, które znalazły schronienie w staniąteckim klasztorze jedynie kilka to mężczyźni, reszta to matki z dziećmi, a najmłodsze z nich ma tylko kilka miesięcy. W murach klasztornych otrzymali oni schronienie, wikt i opierunek w oczekiwaniu przed dalszą podróżą lub podjęciem decyzji o swojej przyszłości. Warto w tym przypadku nadmienić, że Benedyktynki swoją bezinteresowną pomocą podtrzymują obecnie coś na kształt tradycji, gdyż zarówno podczas pierwszej jak i drugiej wojny światowej opiekowały się uciekającymi przed wojną cywilami, prowadziły szpitale dla rannych żołnierzy, jak również ukrywały dzieci żydowskiego pochodzenia.

W XXI wieku, wieku w którym nikt nie spodziewał się wojny w Europie, Benedyktynki ponownie stanęły na wysokości zadania otwierając swoje podwoje tym razem dla uciekających przed wojną Ukraińców.

Mniszkom pomaga grupa wolontariuszy, którzy dbają o sprawy formalno prawne, prowadząc ewidencję, określając bieżące potrzeby, animując zajęcia dla dzieci i wspierając organizację tymczasowego funkcjonowania uchodźców. Nie bez znaczenia jest pomoc ludzi dobrej woli, którzy przekazują dary pomagające zapewnić godną egzystencję, jak również tak potrzebne środki finansowe na pokrycie wysokich rachunków za prąd gaz i węgiel. Siostry każdego dnia polecają Bożej opiece wszystkich darczyńców, bez których nie byłoby możliwe przyjęcie uchodźców. Jedno jest pewne, korytarze nowicjatu wypełnione są radosnymi zabawami dzieci i uśmiechem matek z Ukrainy wdzięcznych za okazaną im pomoc.

Wolontariuszki w czasie pracy.

Z pomocy rzeczowej przekazywanej Klasztorowi w Staniątkach korzystają również inne okoliczne ośrodki dla uchodźców, które zawsze mogą liczyć na wsparcie i otrzymanie najbardziej potrzebnych artykułów. Potrzeby zmieniają się każdego dnia adekwatnie do aktualnej sytuacji.

Każdy kto ma możliwość wesprzeć Klasztor Mniszek Benedyktynek w Staniątkach w jego dziele pomocy uchodźcom z Ukrainy może to uczynić osobiście lub dokonując wpłat na konto Klasztoru w:

PKO Bank Polski I Oddział Kraków 49 1020 2892 0000 5802 0118 6170,

Opactwo św. Wojciecha SS. Benedyktynek 32-005 Niepołomice,

Staniątki 299 Swift Code – BPKOPLPW

Przemysław Jaskółowski

Fot. Przemysław Jaskółowski