Mieszkańcy Krakowa od lat zabiegają o ustanowienie użytku „Łąki na Klinach”. Ostatnio , pojawili się przed krakowskim magistratem z transparentami m.in. „Ratujcie łąki Kliny, zanim się udusimy” czy „Radni nie bądźcie bezradni”. Rada Miasta Krakowa miała rozstrzygnąć losy terenów zielonych na Klinach. Na terenach cennych przyrodniczo , deweloper planuje wznieść mieszkania.
Mieszkańcy oczekują ustanowienia w tym terenie użytku ekologicznego. Nagle na sesji pojawiła się całkiem nowa koncepcja: zamiast kilkudziesięciohektarowego użytku ekologicznego – sześć małych, rozrzuconych na tym obszarze enklaw, punktowo chroniących cenne tereny blisko cieków wodnych, o łącznej powierzchni niecałych 6 hektarów. Oprócz tego na Klinach miałyby powstać dwa parki oraz polder przeciwpowodziowy.
– To wypaczenie i kpina z mieszkańców i aktywistów, którzy chcieli ochrony łąk na Klinach. To, co państwo zaproponowali, to jest ochrona cieków wodnych. Ten użytek to wydmuszka. Co my chronimy przed zabudową? Cieki wodne? Na ciekach wodnych i tak deweloper nic nie wybuduje. Mamicie państwo mieszkańców, że dostaną parki, ale nie mówcie, że te tereny, gdzie miałyby powstać, są w planie miejscowym określone jako zieleń publiczna. Prezydent mógł wykupić tereny pod parki – mógł to zrobić dawno i stworzyć tam park – mówił podczas dyskusji na sesji radny KO Michał Starobrat.
– Można powiedzieć, że w poprawce radnych wygrywa interes dewelopera. To pozorowane ruchy, które sprawią, że de facto na Klinach pojawi się blokowisko wielkości Ruczaju. I znowu będziemy płakać nad tym, że mieszkańcy nie mają dostępu do terenów zielonych, a przecież możemy to im w tym momencie zapewnić – podsumował radny Łukasz Maślona (Kraków dla Mieszkańców).
Kwestia użytku ekologicznego „Łąki na Klinach” tym samym nadal pozostaje nierozstrzygnięta.
om
Fot. Arch.
Źródło:krakow.naszemiasto.pl