Gdy przez Europę przelewała się pierwsza fala pandemii Covid-19, Szwecja stała się kontrowersyjnym wyjątkiem pod względem sposobu zmagania się z wirusem.
Apele rządu zamiast nakazów
Władze Szwecji już wiosną rygorystyczną kwarantannę zastąpiły apelem do ludności o przestrzeganie dystansu społecznego. Pozostawiono otwarte zakłady pracy, restauracje i bary. Funkcjonowały normalnie szkoły dla dzieci i młodzieży do 16. roku życia. Szwedzi mieli całkowita swobodę przebywania na świeżym powietrzu.
Bez maseczek, czynne lokale gastronomiczne, ale z zakazem zgromadzeń powyżej 50 osób
„W Szwecji nie było i nie ma nakazu noszenia maseczek (wychodzi się z założenia, że dają one złudne poczucie bezpieczeństwa, a w dodatku większość ludzi nie potrafi ich poprawnie nosić i co chwila je poprawia, zdejmuje i zakłada i tym samym dotyka wielokrotnie twarzy rękoma)” – wyjaśnia Damian Gaszewski.
Maseczek nikt nikomu nie narzucał na żadnym etapie walki z pandemią. O noszeniu maseczek nikt nie mówił. Zakazane zostały tylko imprezy i zgromadzenia powyżej 50 osób. Szwecja nie zniosła tego ograniczenia zgromadzeń nawet latem, kiedy liczba przypadków znacznie spadła. Ten fakt również odróżniał Szwecję od reszty Europy, gdzie takie ograniczenia zniesiono. Uznano, że surowe ograniczenia nie mają sensu w przypadku wirusa, który prawdopodobnie będzie obecny przez długi czas.
Wzrost zakażeń nie jest zaskoczeniem dla rządu Szwedzkiego!
„Rzeczywiście notuje się znaczący wzrost zakażeń w Szwecji, ale jest to tendencja ogólnoświatowa. Jeszcze latem Folkhälsomyndigheten (Szwedzka Agencja Zdrowia Publicznego) opublikowała prognozy rozwoju epidemii i już wtedy zakładano, że na jesień pojawi się wzrost zakażeń, ponieważ jest to sezon grypowy. Jednym ze scenariuszy był niezauważalny wzrost, ale sprawdza się jednak ten, który przewidywał większy skok” – mówi w rozmowie z Onet Podróże Daniel Gaszewski.
Zalecenia niezmienne od początku pandemii!
Podstawowe zalecenia i zasady postępowania w czasie pandemii nie zmieniały się gruntownie od początku pandemii. „Jest to istotne, bo dzięki temu można prowadzić jasną komunikację z obywatelami, reguły nie zmieniają się z nocy na noc i Szwedzi zdążyli się do nich już przyzwyczaić i zrobić z nich rutynę” – mówi Daniel Gaszewski.
Od początku pandemii rząd zaleca: zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób, częste i długie mycie rąk, trzymanie fizycznej odległości od innych osób i zostanie w domu przy jakichkolwiek symptomach (nawet lekki kaszel czy katar), a ponadto praca zdalna, na ile to możliwe.
Modyfikacja zaleceń jest minimalna i ogranicza się do np. zakazu sprzedaży alkoholu po godz. 22 lub ostrzejsze rekomendacje dla niektórych regionów.
„W niektórych regionach wprowadza się jednak zaostrzenia rekomendacji – odradza się jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z osobami, z którymi się nie mieszka, zaleca odwołanie wszelkich spotkań, jak przyjęcia domowe czy grupowe wyjścia na miasto. Ostatnio nawet rząd wprowadził zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 22., motywując to tym, że osoby spożywające na zewnątrz alkohol do późnych godzin, mają tendencję do ignorowania zaleceń co do utrzymania dystansu społecznego” – wymienia Daniel Gaszewski.
Bez drastycznych obostrzeń, bez blokady gospodarki , bez potrzeby szpitali polowych?
„Jeszcze wiosną w Szwecji wybudowano szpital polowy, jednak okazał się nieprzydatny i latem go usunięto. ” Obecnie obserwuje się wzrost liczby pacjentów w szpitalach mających COVID-19, ale nadal nie brakuje dla nich miejsc, nie ma problemu z dostępnością respiratorów czy personelu (ale trzeba przyznać, że w niektórych szpitalach warunki są ciężkie ze względu na duże obłożenie)” – mówi Polak mieszkający w Szwecji.
Sprawna komunikacja rządu z obywatelami podstawą sukcesu strategii szwedzkiej?
Zapytany o atmosferę mieszkańców Szwecji, Gaszewski odpowiada, że naturalnie ludzie są zmęczeni pracą z domu i spokojniejsze lato dało dużo nadziei na normalność, co było bardzo złudne. – Z początku część osób wróciła do pracy w biurach, ale szybko to ukrócono, bo zdecydowanie zaleca się pracę z domu wszystkim, którzy mogą sobie na to pozwolić – mówi.
„Spójna komunikacja z obywatelami i spójna stabilna strategia stworzyły też pewnego rodzaju spokój, wszyscy wiedzą jak należy postępować i czego się spodziewać (a w przypadku podejrzenia zakażenia – gdzie się zgłosić i jak postępować). Wzrost zakażeń nie doprowadza do paniki i nerwowości, jaką można zaobserwować w polskich mediach” – podkreśla Polak mieszkający w Szwecji.
Czy porównywanie liczby zgonów w okresie pandemii w różnych krajach jest uzasadnienie?
Porównywanie liczby zgonów na 1 mln mieszkańców w różnych krajach nie wyjaśnia wpływu zastosowanej strategii na śmiertelność z powodu zakażeń wirusem SARS-Cov-2. W Szwecji jest duży odsetek osób w wieku 75+, podczas gdy w tym samym czasie w Polsce jest krótsza średnia długość życia o kila lat. Włosi stanowią najstarsze społeczeństwo , więc śmiertelność była tam najwyższa, pomimo stosowania narzuconego reżimu i kwarantanny. „Koronawirus jest najbardziej śmiercionośny wśród najstarszych pacjentów. Według danych WHO śmiertelność między 10. i 39. rokiem życia wynosi zaledwie 0,2 proc., a potem wzrasta prawie skokowo, do 14,8 proc. w przypadku osób powyżej 80. roku życia. Włosi to najstarsze społeczeństwo Unii Europejskiej i drugie najstarsze na świecie po Japonii. Średnia wieku wynosi 46,3 lat przy średniej unijnej 43,1. Aż 22,75 proc. Włochów, czyli ponad 13 mln osób, ma 65 lat i więcej – a więc są w grupie wiekowej, w której śmiertelność z powodu koronawirusa wynosi od 3,6 do 14,8 proc.” -pisze Mateusz Mazzini tutaj.
Wysoki odsetek powikłań zakażenia wirusem SARS-Cov-2 w USA jest uzasadniony znacznym odsetkiem osób otyłych, których w Polsce nadal jest znacznie mniej. Wpływ czynników lokalnych wydaje się być decydujący, zatem porównywanie liczby zgonów w różnych państwach nie powinna podlegać ocenie w kontekście przyjętych strategii walki z pandemią.
„To dlatego ludzie mówią o wypłaszczaniu krzywej – celem nie jest zapobieganie śmierci, ponieważ w każdym scenariuszu umrze podobna liczba ludzi, którzy nie będą odporni na wirusa.Chodzi jednak o to, żeby inaczej rozłożyć zachorowania w czasie, zachować sprawność systemu ochrony zdrowia i ochronić tych, którym można pomóc – żeby nie pojawiło się naraz więcej chorych, niż mogą przyjąć szpitale. Szwecja dobrze radzi sobie w tej kwestii.” – mówi mieszkający w Szwecji politolog Aleh Cherp.
om
Fot. Arch.
Źródło:onet.pl