Jak informuje Michał Sobol, prawnik z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, zapisy w tarczach 2.0 oraz 4.0, umożliwiają redukcje etatów niemal w całym sektorze administracji publicznej, z ZUS-em włącznie.
– Rząd za pomocą rozporządzenia Rady Ministrów będzie mógł zredukować zatrudnienie w urzędach, gdzie pracują właściwie prawie same kobiety – przypomina Sobol.
Jak podaje Serwis Służby Cywilnej w sektorze publicznym zatrudnionych ok. 117,96 tys. urzędników. Aż 70,7 proc. to kobiety, a tylko 29,3 stanowią mężczyźni. Z kolei w ZUS na 44 419 pracowników aż 38 599 to kobiety (87 proc.).
Dodatkowo tarcza 4.0 zmienia też zasady dotyczące wypłaty odpraw. Co prawda nadal obowiązują odprawy od 1 do 3 miesięcy. Ale liczba tych, którym będą przysługiwać, znacznie zmaleje. Już nie dwa, a trzy przepracowane lata będą potrzebne do otrzymania jednomiesięcznej odprawy. W przypadku trzymiesięcznej – pracownik będzie musiał legitymować się zaś nie 8-letnim, ale już 10-letnim stażem pracy.
Michał Sobol zwraca uwagę na inną, ważną rzecz, mianowicie przepisy tarczy antykryzysowej ograniczają zwolnienia między innymi wśród kadry kierowniczej urzędów, a tam z kolei, na wysokich stanowiskach (szczególnie w administracji centralnej), pracuje więcej mężczyzn niż kobiet.
Rząd odpowiada na zarzuty związkowców, że stworzył przepisy w sytuacji nadzwyczajnej, jaką jest pandemia i są to tylko „ramy do działania”. Żadne decyzje dotyczące zwolnień w sektorze publicznym nie zostały jeszcze podjęte.
„Jeśli jakiekolwiek działania w tej sprawie będą planowane, to opinia publiczna zostanie o nich poinformowana” – napisali w odpowiedzi na pytania money.pl pracownicy biura prasowego rządu.
„Naturalnym sposobem ograniczenia liczby osób zatrudnionych w administracji publicznej jest proces przechodzenia na emeryturę i brak rekrutacji na powstające wakaty. Z wykorzystaniem środków w zakresie informatyzacji administracji publicznej taki proces pozwala na zachowanie płynności i skuteczności działań, i nie pociąga negatywnych skutków społecznych” – dodali.
Tyle że wysyłanie kobiet na emerytury tuż po przekroczeniu przez nie wieku emerytalnego oznacza często bardzo niskie świadczenia. Jak podaje ZUS, w przypadku kobiet, które decydują się na emeryturę już w wieku 60 lat, trzeba im dopłacać ze składek zgromadzonych przez pozostałych aż przez 7 lat. Każdy rok pracy dłużej to z kolei około 10 proc. więcej w comiesięcznej emeryturze.
om
Fot.