Jak podaje Onet w artykule „Bardziej niż koronawirusa boję się regresu w rozwoju mojego dziecka”, uczniowie niepełnosprawni ponosza ogrmne szkody z powodu zawieszenia zajęć szkolnych . Dla tych uczniów to podwójne wykluczenie. Zostali pozbawieni nauki w tradycyjny i znany im sposób taka jak wszyscy uczniowie. Pozbieni też zostali terapii i wsparcia osobistego świadczonego tym uczniom na podzstawie Indywidualnych Planów Terapeutyczno-Edukacyjnych, które każde niepełnosprawne dziecko ma indywidualnie sporządzane według zidentyfikowanych przez szkołę potrzeb.
Dla uczniów niepełnosprawnych zamknięcie placówek to zaprzepaszczenie lat pracy sztabu ludzi, ogromnych środków finansowych. Przez dwa miesiące dzieci z niepełnosprawnością straciły dostęp m.in. do fizjoterapii, zajęć z integracji sensorycznej, psychologa, logopedy, neurologopedy, komunikacji alternatywnej, muzykoterapii, dogoterapii
„Największym wrogiem naszych dzieci jest czas. Każdy dzień, tydzień z nimi nieprzepracowany od razu odbija się na ich rozwoju i to widać po czasie izolacji” – tłumaczy mama ucznia niepełnosprawnego.
Uczniowie niepełnosprawni uczęszczający do szkół dzięki ciągłej, regularnej pracy i rehabilitacji mają szansę na poprawę stanu zdrowia.- „W momencie, gdy nas zamknięto, zastopowało się wszystko. Nasze funkcjonowanie zmieniło się o sto procent. W naszej placówce dzieci mają zapewnioną edukację, czyli realizację podstawy programowej, która jest dostosowana do ich potrzeb edukacyjnych. Mam dzieci, które funkcjonują na niższym poziomie inteligencji, stopień ich niepełnosprawności intelektualnej jest na poziomie umiarkowanym i znacznym. Mój Alek, pomimo że ma 12 lat, zachowuje się jak trzylatek” – opisuje mama ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
Dwa miesiące izolacji wywołało negatywne skutki
„Jednak dwa miesiące koronawirusa spowodowały, że my się cofamy o lata z naszą terapią. Nie mamy rehabilitacji, pojawiają się przykurcze, problemy z ruchomością kończyn, stóp. Wszystko to, co było wypracowane regularną, codzienną i systematyczną pracą stoi. Gdyby nie to, że mamy w domu do dyspozycji pionizator, ortezy, jego stan byłby dzisiaj jeszcze gorszy, niż jest.” – wyjaśnia mama
Powrót do stacjonarnej nauki uczniów niepełnosprawnych bez dylematów
„Szczerze mówiąc, ja nie mam dylematów, co jest większym złem. Czy większym złem jest zagrożenie zakażeniem koronawirusem, czy pogarszający się stan Alka, który na dzisiaj, po dwóch miesiącach bez systematycznych zajęć, ma skróconą jedną część ciała tak, że obawiam się, że może go czekać operacja kręgosłupa, ewentualnie biodra”. – opowiada rodzc.
„Zamknięcie placówek dla tych dzieci to zaprzepaszczenie lat pracy sztabu ludzi, ogromnych środków finansowych. To, że wstrzymano placówki edukacyjne dzieci zdrowych – rozumiem, ale w naszym przypadku nikt nie wpadł na genialny pomysł, że dla nas to, jakby ktoś na nowo kazał robić to, co wywalczyliśmy przez lata”.
Gorsze niż domniemana możliwość infekcji koronawirusem jest cofnięcie się w rozwoju
Właścicielka placówki edukacyjnej dla uczniów niepełnosprawnych i równoczesnie mama dziecka niepełnosprawnego pytana przez innych rodziców, czy nie boi się otwierać placówki, tłumaczy, że bardziej niż koronawirusa obawia się tego, że dzieci będą przechodzić jeszcze większy regres.
” One, po dwóch miesiącach izolacji, muszą na nowo się przyzwyczaić, że będą bez mamy i taty, że jest system pracy regularnej, że trzeba się dostosować do nowych reguł. Wszyscy czekaliśmy możliwość otwarcia się, łącznie z całą moją kadrą, bo jesteśmy jak jedna wielka rodzina, zżyci ze sobą. W czasie izolacji musieliśmy przerzucić całą pracę z dziećmi na system online i obciążyć nią rodziców. Ale co, gdy na 20 dzieci w naszej placówce, tylko Alek porozumiewa się werbalnie? Reszta pracuje w systemie komunikacji alternatywnej, która pozwala dziecku niemówiącemu werbalnie, za pomocą różnych narzędzi wyrazić, o co mu chodzi, czego potrzebuje”.
Mama wylicza, że przez dwa miesiące dzieci z niepełnosprawnością straciły dostęp m.in. do fizjoterapii, zajęć z integracji sensorycznej, psychologa, logopedy, neurologopedy, komunikacji alternatywnej, muzykoterapii, dogoterapii: „ Te wszystkie zajęcia prowadzone są ramach działalności Ooniwerku.„
„Jeśli ktoś nie zna tematu dziecka z niepełnosprawnością, nie wie, z czym musimy się borykać. Przykładowo – dzwoni do mnie mama bliźniaków – wcześniaków. Znikąd nie jest w stanie uzyskać pomocy, więc szuka kontaktu z mamą dziecka z niepełnosprawnością. Płacze do telefonu, bo dla niej na pierwszy rzut oka jedno dziecko zachowuje się, jak niewidzące. Ona nie może znaleźć rehabilitanta, nie wie gdzie szukać, od kogo uzyskać, choć telefoniczne instrukcje, co robić z dzieckiem, które się nie przekręca, żeby ona mogła coś robią, a nie jedynie siedzieć i patrzeć w sufit. Największym wrogiem naszych dzieci jest czas. Każdy dzień, tydzień z nimi nieprzepracowany od razu odbija się na ich rozwoju i to widać po czasie izolacji”.
om
Fot. Portal Samorządowy