Ambitny i z pasją
Krakowianin, Walenty Badylak urodził się w 1904 r. W czasie II wojny św. był żołnierzem Armii Krajowej. Po wyzwoleniu osiadł w Mrowinach koło Świdnicy, gdzie prowadził piekarnię. Domiary podatkowe doprowadziły piekarnię do upadku i zamieszkał w Krakowie. Podjął tu pracę w Akademii Górniczo-Hutniczej i Zakładzie Zieleni Miejskiej. Po przejściu na emeryturę w 1963 r. spędzał czas w kawiarniach na Rynku Głównym, prowadząc dyskusje o o historii. Inne pasje Badylaka obok historii, to zamiłowanie do książek i muzyki poważnej.
Czlowiek z bardzo skomplikowanym życiem prywatnym
Pierwsza żona Walentego Badylaka w czasie wojny podpisała volkslistę, zapisując wspólnego syna do Hitlerjugend. Przeprowadzony rozwód umożliwił mu odebranie syna i zawarcie związku małżeńskiego z wdową po Eugeniuszu Sawikowskim zamordowanym w Katyniu. Syn Badylaka nękany przez SB, został wyrzucony ze szkoły, rozpił się i przymuszony podjął pracę w Informacji Wojskowej, odpowiedzialnej za czystki i represje w Ludowym Wojsku Polskim, kontrolowanym przez ówcześnie rządzącą partię komunistyczną.
Śmierć jako manifest
Dnia 21 marca 1980r. przywiązał się metalowym łańcuchem do pompy z wodą stojącej na Rynku Głównym w Krakowie, oblał się benzyną i podpalił. Zmarł w drodze do szpitala. Znaleziono przy nim tabliczkę na której umieścił informację, iż odebrał sobie życie „za Katyń, za demoralizację młodzieży, za zniszczenie rzemiosła”.
W liście pożegnalnym do najbliższych napisał: „Kochani – jeśli tam nie ma nicości, a są duchy bratnie, będę was wspomagał, a w chwilach szczególnych odczujecie moją obecność – ojciec i dziadek”.
Tak wspominają naoczni świadkowie dzień śmierci Walentego Badylaka: „W pierwszej chwili myślałem, że może stojący obok studni mężczyzna odmraża studnię. (…) Podbiegłem do Niego od tyłu i nie zważając na płomienie usiłowałem go odciągnąć. On jednak powiedział do mnie spokojnym głosem:>>nie ciągnij mnie , bo jestem przywiązany<> czym?<<, a on odpowiedział >>łańcuchem<<.” – tak zapamiętał te tragedię Mieczysław Drabik.
” Był raczej spokojnym lokatorem. Ostatnio z jego pokoju dochodził jakby stukot uderzeń o metal.Stukanie to dochodziło o różnych porach dnia, w nocy tego stukania nie słyszałam. Ostatnio nie zauważyłam u niego jakichkolwiek zmian psychicznych, a nawet był wesoły, Nie zauważyłam u niego żadnych zmian depresyjnych.” – mówiła sąsiadka , p. Alicja Łuczywo.
„Studzienka Badylaka”
Studzienka przy której spłonął Walenty Badylak do dziś stoi na Rynku Głównym. W 1990 r. rzemieślnik Kazimierz Kozłowski ufundował tablicę pamiątkową na której umieszczono napis: „Nie mógł żyć w kłamstwie, zginął za prawdę”. W 2004 r. studzienka została odrestaurowana i nazwano ją „studzienką Badylaka”.
„21 marca 1980r. zapamiętałem jako szary, mglisty i mroźny poranek. Spiesząc się na wykłady, przecinałem Rynek Główny, podszedłem do grupy osób zgromadzonych wokół hydrantu. Do karetki pogotowia wnoszono poparzonego człowieka , a wokół unosił się silny zapach spalenizny. Jeszcze około godziny stałem wśród zgromadzonych i słuchałem różnych wypowiedzi. Głośno mówiono o metalowej tabliczce, którą prawdopodobnie zabrano razem z poparzonym człowiekiem” – wspomina p. Grzegorz Gorczyca.
„Studzienka Badylaka”
Studzienka przy której spłonął Walenty Badylak do dziś stoi na Rynku Głównym. Rzemieślnik Kazimierz Kozłowski ufundował tablicę pamiątkową na której umieszczono napis: „Nie mógł żyć w kłamstwie, zginął za prawdę”. W 2004 r. studzienka została odrestaurowana i nazwano ją „studzienką Badylaka”.
Rocznica śmierci Walentego Badylaka
Przyjaciele i znajomi w każdą rocznicę tragedii przy studzience składają kwiaty. Tak było i 21 marca 2020 roku. Z powodu nadzwyczajnej sytuacji zagrożenia pandemią, składanie kwiatów musiało przyjąć charakter indywidualny. Tradycyjnie, od czterdziestu lat w miejscu samospalenia Walentego Badylaka pojawiły się kwiaty, które są dowodem pamięci o tym niezwykłym człowieku.
om
zdięcia: Adam Miszczuk, archiwum własne